Geoblog.pl    meszin1    Podróże    Tajlandia - Laos - Malezja - Indonezja    Luang Prabang - dzień drugi
Zwiń mapę
2010
21
cze

Luang Prabang - dzień drugi

 
Laos
Laos, Luang Prabang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11872 km
 
1 marzec - niedziela

Od rana usiłuję znaleźć jakiś tańszy, a zarazem ładny i nie zakaraluszony pokój. W centrum bardzo drogo i prawie wszystko zajęte, a peryferie trochę za daleko. W końcu natrafiam na ładny, bardzo duży pokój z moskitierą, łazienką i wiatrakiem za 60 tys. Guesthouse nazywa się Sean Sa Ngop, cena za jedynkę 60 tys, ładna okolica, trochę na uboczu, a zarazem blisko do centrum, obok pralnia, sklep cisza, spokój...biorę.
W drodze po swoje rzeczy, zaczepia mnie tuk tukarz, oferując transport do wodospadów za 200 tys. Wprawdzie jestem zainteresowana, ale nie mając rozeznania w cenach, trudno mi się od razu zdecydować. Umawiam się z gościem na godz 13 z zastrzeżeniem, że jeśli znajdę coś taniej, to po prostu nie przyjdę. Rozglądam się za biurami podróży, jest ich tutaj sporo. Oferty mniej więcej podobne, ceny też, choć jeśli dobrze poszukać, można znaleźć coś taniej. Dziś nie wybieram się na żadną wycieczkę, chcę pokręcić się po okolicy.
Ciągnie mnie nad rzekę. Trochę spaceruję główną drogą, podziwiam urokliwe budynki, przyglądam się ludziom, trochę fotografuję. Zachodzę do swojej knajpki by trochę posiedzieć nad wodą. Pani wita mnie z uśmiechem, pyta jak leci, chyba już mnie rozpoznaje. Na obiad jeszcze za wcześnie, więc zamawiam tylko zimne Lao i w doskonałym nastroju spędzam tu kilka chwil. Zbliża się południe. Błądząc wśród krętych uliczek, natrafiam na targ. Właściwie nie ma tu niczego specjalnego, ot, zwykły targ miejski, pełen warzyw, owoców, kwiatów i mięsa, na którym pasie się stado much, ale za to klimat jest niepowtarzalny. Podoba mi się tutaj. Nie ma drugiego takiego miejsca w mieście, gdzie można poobserwować miejscowych, poprzyglądać się, jak wyglądają zwykłe laoskie zakupy, spróbować lokalnego jedzenia. Jestem tu już ze dwie godziny i co zaskakujące, nie spotkałam jeszcze żadnego turysty.
Jedna z targowych uliczek, to swoiste centrum gastronomiczne, czyli ławy, parę stołków i kotły z jedzeniem przygotowywanym na miejscu. Mam ochotę przysiąść i popróbować tych specjałów, ale nie mam pewności, czy uda mi się dogadać, co do wyboru potrawy. Przy stołach siedzą wyłącznie miejscowi. Dyskretnie przyglądam się, jak radzą sobie z jedzeniem zupy przy pomocy pałeczek i łyżki z krótkim trzonkiem. Idzie im świetnie, więc i ja nie powinnam mieć z tym problemu. Pani nie rozumie po angielsku, ale wskazana palcem zupa, szybko wędruje do miski i już po chwili jestem jedną z tych zadowolonych, zaspokajających głód. Sprawnie nawijam makaron na pałeczki, pakując go do ust, a łyżką trzymaną w lewej ręce podaję sobie zupę, oblewając sobie przy tym rękę aż do łokcia:)
Do zupy podawane są świeże zioła oraz kilka miseczek z przyprawami i różnymi sosami do tych ziół. Oczywiście nie wiem jak to stosować, ale od czego mam sąsiadów?. Dyskretne spojrzenie w bok, szybko rozwiązuje problem, a zupa z ziołami jest po prostu doskonała. Płacę 8 tys i opuszczam targ.
Włóczę się jeszcze długo po uliczkach miasta, a pod wieczór znowu odwiedzam zaprzyjaźnioną knajpkę. Zupa ryżowa za 9 tys i zimne Lao za 8 tys, to już tradycyjny zestaw w tej restauracji.
Przy stoliku naprzeciwko siedzi dwoje białych. Zagadują coś do mnie, uśmiechają się przyjaźnie, a po chwili siedzimy już razem. To Amerykanie, dwoje starszych ludzi z Pensylwanii, Raul i Marry. Gwarzymy sobie miło, pijemy piwo, jemy jakieś mięso z sosem, łowimy orzeszki pałeczkami na wyścigi, wygłupiamy się. Konsekwencją tego wspólnego biesiadowania jest to, że po jakimś czasie czuję, że chyba nie zajdę do pokoju o własnych siłach. Moi towarzysze martwią się, chcą mi wezwać taksówkę, ale zapewniam ich, że wszystko jest w porządku. Droga do mojego guesthouse wydaje się nie mieć końca. Nareszcie osiągam łóżko, padam...

ciąg dalszy nastąpi...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
meszin1
joanna p
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 14 wpisów14 0 komentarzy0 255 zdjęć255 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże